Przepraszam, że tak długo ale tak jak mówiłam - były małe komplikacje. Ah, to rozdział specjalnie dla Dongsaneg <3 Speszyl for ju, żebyś poczuła się lepiej i nie zostawiała mnie więcej samą w szkole T^T. Jak ja to przeżyje ?! Jesteś okrutna :C Tak więc miłego czytania :3
Ah, i końcówka jest troszkę niedopracowana, ale już wstawiam to dzisiaj :< Bo obiecałam, że dzisiaj wstawię to wstawiam :3 Aczkolwiek nie jestem z niej zadowolona -.-
_________________________________________________________________
Leżałem skulony gdzieś na pograniczu świadomości. Sam na sam, ze swoimi myślami, z gorzkim uczuciem rozstania, które teraz pochłaniało mnie niczym mroczne otchłanie oceanu. Nie walczyłem z tym, czując jak z każdą chwilą coraz szybciej zbliżam się do dna, z którego nie ma już drogi powrotnej. W tych ciemnościach jedynym obrazem, który mnie prześladował była jego twarz. Zawiedzione oczy pełne bólu spoglądały na mnie z każdej możliwej strony, przeszywały mnie zadając ogromny ból. Nie walczyłem z nimi, miały prawo mnie prześladować. To była moja kara, część mojego wiecznego potępienia za to co zrobiłem. Za to, że przeze mnie jego już nie ma. Ciągle dryfowałem w nicości, coraz szybciej, coraz dłużej, mimo, że w tym miejscu nie występowało pojęcie uciekającego czasu. Napływające do mojej głowy obrazy wspólnie spędzonych chwil stawały się coraz bardziej intensywniejsze, rozpraszały mrok mojego schronienia. Widziałem nas...śmiejących się... Nie zwracających uwagi na mijające dni, których tak niewiele dostaliśmy. Zbyt mało by się nimi nacieszyć. Czułem jak na moich policzkach rysują się kolejne szlaki wytyczone przez łzy.
- Youngjae.... - usłyszałem jego głos, który każdą wypowiedzianą sylabą zadawał mi kolejne ciosy. - Youngjae...
Zacisnąłem oczy starając powstrzymać od dalszego płaczu.
- Nie zostawiaj mnie...- szepnąłem mimowolnie drżącym głosem.
- O czym ty mówisz ? - roześmiał się. - Otwórz oczy idioto.
Nim zdążyłem przeanalizować te słowa, dobiegł mnie dźwięk głośnego śmiechu...kilku osób.
Odruchowo poderwałem się i...zobaczyłem twarze całego zespołu wpatrujące się we mnie z rozbawieniem. Skierowałem swój wzrok w stronę łóżka, o które się opierałem.
Siedział tam, cały i zdrowy. No może nie licząc kilku szpetnych zadrapań, które zdobiły jego twarz. Przyglądałem mu się przez dłuższą chwilę analizując ostatnie wydarzenia.
- Sen...- odetchnąłem wstając. - Tylko sen..
Wyszedłem szybko, nim ktokolwiek z nich zdążył zareagować. Szedłem sztywno przed siebie szybkim krokiem obijając się o ludzi spacerujących korytarzem. Wiedziałem, że większość obraca się i posyła mi złowrogie spojrzenia, ale nie dbałem o to. Rozluźniłem się dopiero wtedy, gdy zamknęły się za mną drzwi od męskiej ubikacji. Na całe szczęście nikogo w nim nie było. Podszedłem do umywalki zanurzając twarz w lodowato zimnej wodzie.
- Zły sen, to był tylko zły sen - spojrzałem w lustro przyglądając się sobie dokładnie.
W końcu dotąd kontrolowane emocje doszły do mnie sprawiając ze ugięły się pode mną kolana. Zatoczyłem się zsuwając po najbliższej ścianie. Oddychałem szybko czując ogarniający mnie gorąc.
- Co to do cholery było ? - zapytałem sam siebie opuszczając bezwładnie ręce na podłogę.
Skierowałem wzrok w stronę nadal odkręconego kranu, którego niektóre krople odbijały się i zlatywały prosto na mnie studząc tym przyjemnie moje rozgrzane ciało. Zacisnąłem nerwowo powieki dopuszczając do siebie obrazy z niedawno wyśnionego koszmaru. Wszystkie uczucia, które mi w nim towarzyszyły powróciły do mnie przypominając o tym co się stało. O tym co poczułem. Słowa, które wypowiedziałem... Nie, to nie mogła być prawda. Nie czuje nic do niego, nic co jest związane z czymś większym niż przyjaźń....więc dlaczego ? Spojrzałem na swoją dłoń, nadal czułem na niej jego dotyk. Ciepło jego własnej ręki, chude palce bezwładnie układające się w moim uścisku, to wszystko było tak żywe i obecne, jakbym ciągle trwał w tym stanie. Nie mogłem zrozumieć, nie byłem w stanie tego pojąć. Do tej pory wydawało mi się, że to co nas łączy to tylko przyjaźń. Przyjaźń taka jak wśród innych członków zespołu.
- Nie,nie, nie ! - krzyknąłem uderzając się w twarz. - Sen, zwyczajny sen. Reaguję tak bo dopiero co się obudziłem ! Tak, zdecydowanie to dlatego ! Dodatkowo to przeze mnie jest w szpitalu więc czuję się winny, nic więcej. - przytakiwałem sobie z uśmiechem.
Zerwałem się na nogi i podszedłem z powrotem do lusterka powtarzając wszystko jeszcze raz na głos. Zacząłem nucić pierwszą lepszą piosenkę dokładnie myjąc ręce.
- Chłopcze, co ty tu robisz ? - dobiegł mnie głos starszego mężczyzny, który właśnie stanął w drzwiach. - To ubikacja dla personelu.
- Ja...eee...Przepraszam, źle spojrzałem. - ukłoniłem się i minąłem go zbiegając po schodach na dół.
No tak, nie powinienem schodzić. Sala Dae jest na drugim piętrze, ale głupio było mi przez tego woźnego. Okrążyłem szpital dookoła by wejść po drugiej stronie z powrotem na dobre piętro. Egrh, musiałem nadrobić taki kawał drogi przez jakiegoś woźnego. No w sumie to przez siebie, ale zawsze lepiej zwalić na kogoś. W zasadzie taki spacer dobrze mi zrobił, uspokoiłem się i teraz mogłem śmiało stwierdzić, że wszystko jest tak jak dawniej.
- Oppa ! - dobiegł mnie dziecięcy szloch.
- Hm ? - Obróciłem się dostrzegając małą dziewczynkę jedną ręką trzymającą pluszowego misia, który ubrany był identycznie jak ona. - Zgubiłaś się ?
Przytaknęła głową wycierając twarz o rękaw.
- Hej - kucnąłem przy niej targając włosy - Nie martw się, zaraz znajdziemy twoich rodziców.
Rozejrzałem się wokół, ale korytarz był dosyć zatłoczony. Zresztą nawet nie wiedziałem jak wyglądają jej opiekunowie.
- Jak masz na imię ? - spytałem.
- Jiyeon.
- To bardzo śliczne imię. No dobra, zacznijmy poszukiwania - uśmiechnąłem się do niej. - Wskakuj na barana.
Spojrzała na mnie zaszklonym wzrokiem delikatnie unosząc kąciki warg w górę. Poczułem jak wdrapuje się na moje ramiona, kładąc na mojej głowie swojego pluszaka. Jedna z jego nóg obijała się o mój nos.
- Choco też będzie szukał - odparła zanim zdążyłem zaprotestować.
- Dobra, dobra. Chodźmy ! - złapałem jej maleńkie nóżki żeby upewnić się, że mi nie spadnie. - Jeśli ich zobaczysz to powiedz, dobrze ?
- Uhum.
Kręciliśmy się po całym szpitalu przyglądając się uważnie każdemu mijającemu nas człowiekowi. Jiyeon jednak w nikim nie rozpoznawała swoich rodziców, ale przynajmniej przestała już płakać. Odnosiłem nawet wrażenie, że podobało jej się podróżowanie w ten sposób. Na całe szczęście jako dziecko nie ważyła zbyt wiele. Błąkaliśmy się ciągle przechodząc po tych samych korytarzach, jednak bez skutku. Stanąłem na chwilę słysząc dziwny dźwięk dochodzący tuż zza mojego ucha.
- Oppa, jestem głodna ! - żachnęła się.
- Na dole jest kawiarnia - przypomniałem sobie - Oppa kupi ci coś dobrego.
- Jupi - pisnęła.
Zeszliśmy na sam dół i weszliśmy do jasnego pomieszczenia wypełnionego słodkim zapachem. Podeszliśmy do lady, gdzie powitała nas miła ekspedientka.
- No, co chcesz do jedzenia ? - zapytałem.
- Ummm - zamyśliła się. - To !
Wystawiła palec znad mojej głowy pokazując kobiecie czekoladowy sernik.
Parsknąłem ze śmiechu. Na tyle pysznych ciast, akurat to. Skąd ja to znam.
Łaskawie zeszła z moich barków dopiero w chwili gdy położyłem talerzyk z jej posiłkiem na drewnianym stoliku. Przyglądałem się jak łapczywie go pochłania, brudząc całą swoją twarz czekoladą.
- Oppa, dlaczego jesteś w szpitalu ? Jesteś chory ? - spytała gdy skończyła jeść.
- Nie. Mój przyjaciel tu jest. - odparłem pociągając łyk gorącej czekolady.
- Dlaczego ? - przyciągnęła do siebie swój napój.
- Miał wypadek...przeze mnie.
- Przez Oppe ? - spojrzała na mnie badawczo.
Przytaknąłem podając jej serwetkę by się wytarła.
- Dlaczego przez Oppe ? - zignorowała mnie.
- Uratował mnie samemu się raniąc. - westchnąłem.
- Więc Oppa nie jest winny. Ten przyjaciel musi lubić Oppe. - uśmiechnęła się. - Oppa jest bardzo dobrym człowiekiem, przyjaciel też to wie.
Pierwszy raz od początku naszej rozmowy jej twarz się rozchmurzyła.
- A ty dlaczego tu jesteś ? - zmieniłem temat odwzajemniając jej uśmiech.
- Czekam.
- Czekasz ?
- Uhum - odparła.
- Na kogo ?
- Na mamę.
- A gdzie jest twoja mama ? - martwiłem się, że coś mogło jej się stać skoro zostawiła dziecko same sobie.
- Mama powiedziała że zaraz wróci i poszła do jakiegoś pokoju. A ja się zgubiłam. - do jej oczu znowu napłynęły łzy.
- Nie płacz - pogłaskałem ją. - Pamiętasz jaki to był pokój ?
- 307 - westchnęła.
- Przez cały ten czas pamiętałaś numer i mi nie powiedziałaś ? - żachnąłem się. - Gdybyś mi powiedziała to od razu byśmy tam poszli.
- Oppa wie gdzie to jest ? - podskoczyła uradowana.
- Oczywiście, to na końcu korytarza, w którym... zaraz. Mama kazała ci czekać pod tym pokojem ?
- Tak.
- Więc dlaczego płakałaś, że się zgubiłaś skoro stałaś dokładnie pod nim ?
- Bo drzwi się zamknęły i nie widziałam mamy.
Dopiero teraz doszła do mnie ta informacja.
- O BOŻE PORWAŁEM DZIECKO ! - krzyknąłem łapiąc się za głowę. - Musimy tam szybko wrócić, twoja mama pewnie już wyszła i martwi się, że cię nie ma.
Pozwoliłem jej z powrotem wejść na moje barana i ruszyłem szybko w stronę schodów.
Jestem debilem, mogłem zapytać się o to na samym początku, a nie łazić jak ostatni kretyn po całym szpitalu. Jej mama pewnie teraz odchodziła od zmysłów, zastanawiając się co się stało z jej dzieckiem. Szybko wbiegłem na górę dostając się na ten sam korytarz, na którym znajdował się wskazany przez nią pokój...I pokój Daehyun'a. Dostałem się pod numer drzwi matki dziewczynki i pociągnąłem za klamkę. Był zamknięty. Cholera, i co teraz ? Zmusiłem się do wytężenia wszystkich szarych komórek, które miałem.
- Telefon - syknąłem kierując się z powrotem do pominiętego pokoju. Wtargnąłem szybko zauważając, że reszty zespołu już w nim nie było. Został tylko on.
- Jae, gdzie ty byłeś tak długo ? - warknął na mnie odrywając się od jedzenia.
- Dae, telefon ! Zadzwoń do pielęgniarek. Porwałem dziecko !
- CO ZROBIŁEŚ ? - spojrzał na mnie otwierając szerzej swoje oczy.
- To długa historia. Powiedz, że znalazłem dziecko, które szuka mamy. Nazywa się Jiyeon.
Słuchałem jak rozmawia z pielęgniarką przez specjalny szpitalny przyrząd, coś a la komórka, czy coś takiego.
- Jej mama zaraz tu będzie, czekała na małą na recepcji. - odparł siadając wygodnie.
- Więc to ty jesteś przyjacielem, o którego martwi się Oppa ? To ty go uratowałeś ? - spytała Jiyeon wskakując na łózko, na którym siedział.
- Hym ? - zdziwił się.
- Jesteś przystojniejszy niż Oppa. - odparła wesoło.
- Oh ? Zauważyłaś to ? - roześmiał się głaszcząc ją po włosach wyraźnie rozbawiony.
- Zdrajczyni - syknąłem w jej stronę. Uśmiechnęła się wystawiając mi język.
- Jiyeon ! - do pokoju weszła wysoka brunetka.
- Mama ! - wrzasnęła dziewczynka rzucając się jej na szyję.
- Dlaczego nie czekałaś tam gdzie ci kazałam ?!
- Zgubiłam się, Oppa kupił mi jedzenie i przyprowadził. - opowiedziała.
- Oh, więc to tak. - zamyśliła się. - Dziękuję wam bardzo za poinformowanie mnie o tym gdzie jest.
- Nie, nie, nic nie szkodzi - uśmiechnąłem się drapiąc po głowie.
- Oppa ! - zbliżyła się do mnie Jiyeon pokazując mi ręką bym się zniżył.
- Tak ? - spytałem kucając.
- Nie przejmuj się, twój przyjaciel też jest dobry. Nie będzie cię obwiniał.
- Aigoo. Nie powinnaś mówić takich rzeczy. - uciszyłem ją.
- Dziękuję Oppa - pocałowała mnie w policzek i uciekła chowając się za mamą.
Odprowadziłem obie wzrokiem dopóki nie zamknęły się za nimi drzwi.
- Ya, Youngjae. - odezwał się przerywając niezręczną ciszę - Nie zawracaj sobie tym więcej głowy.
- Po jaką cholerę za mną poszedłeś ? - warknąłem. - Kto ci kazał ?
- Chciałem mieć wolne od treningów, to wszystko. Nie szukaj w tym swojej winy - odparł spoglądając w okno.
- Też mi odpowiedź - prychnąłem wściekły.
- Jae... - zaczął - Co ci się śniło ?
- Hę ?Nic takiego. - spojrzałem w okno - A co ?
- Mówiłeś przez sen - wyszczerzył zęby w szyderczym uśmiechu.
- Mówiłem ? - przełknąłem ślinę. - Co mówiłem ?
- Dużo ciekawych rzeczy. - roześmiał się. - Przez ciebie cała ręka mi zdrętwiała.
- Co powiedziałem Daehyun ? - warknąłem na niego czując jak oblewa mnie zimny pot. To niemożliwe, żeby cokolwiek usłyszał. Jeśli tylko to by się stało, musiałbym uciec na inną planetę. Najlepiej na Mato, może tam mógłbym zachować twarz. Serce waliło mi coraz bardziej, wyczekując odpowiedzi, która mogłaby skreślić wszystko.
- Ahhh, jestem śpiący - przeciągnął się teatralnie - Dobranoc Jae.
- Nawet mnie nie denerwuj ! Co powiedziałem ?
- Nie martw się, nie zostawię cię. - odparł ziewając.
- Dae ! Nie udawaj, że śpisz ! Słyszysz ?
Jedyną odpowiedzią jaką dostałem był odgłos chrapania.
Przeklęty Jung Daehyun....